Co prawda jezeli chodzi o Łukasza to wszystko w porzadku,ale jakos mi zle...nie wiem sama co mi jest ale mam wrazenie jakby cały świat sie ode mnie odwrócił...co chwile zmieniam nastrój...jesli chodzi o szkołe to chyba na razie cisza przed burzą...dzis poszlismy na ul.Wielicką do jakiejś groty solnej zrobionej sztucznie w takim budynku,fajnie było;lezelismy sobie na takich krzesłach wysokich na których mozna było tak sobie półlezeć,jakby w powietrzu,było solne powietrze,a w tle muzyka,spiew ptaków,szum wody...ale to tylko trwało 15minut niestety rechotałysmy na początku jak szalone(bo najpierw dziewczyny weszły)a potem wpadłysmy jakby w taki trans,prawie zasnełam...a trzeba wiedziec z e ja niełatwo usypiam...było slicznie a potem poszlismy cała klasą do McDonalda,kupiłam se cheesburgera...i podjadałam od ludzi inne smakołyki:))Chyba juz kazdy w klasie wie o Łukaszu,od mojej deptonowatej kolezanki...tylko ze jak sie pytali to powiedziała nazwisko goscia który mi sie podobał 2 lata temu i chodził ze mną do klasy,oni go znają ...nie zalezy mi na tym specjalnie ale wolałabym zeby Alicja powiedziała im prawde...nie ingerujcie dlaczego bo to wcale nie jest takie proste jak sie Wam pewnie wydaje...No chyba tyle...pappaa,narka...:((